Kilka słów o Wojtusiu

Wojtuś urodził się 1 października 2009 r. cztery miesiące przed planowanym terminem porodu, ważąc 790 gram i mierząc 33 cm, ważył mniej niż torebka cukru i mieścił się w dwóch złączonych dłoniach. Dostał 3 punkty w skali APGAR w tym 2 za bicie serca i 1 za zabarwienie skóry. Skóra tak skrajnego wcześniaka nie jest w pełni wykształcona, jest prawie przezroczysta z prześwitującymi naczyniami krwionośnymi i jest delikatna jak bibułka.
Wojtuś kilka godzin po porodzie został przewieziony do Szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi gdzie spędził swoje pierwsze 6 miesięcy życia, z czego ponad 4,5 miesiąca na Oddziale Intensywnej Terapii i Anestezjologii. Już na samym początku okazało się że ma sepsę gronkowcową i grzybiczą, po 2 tygodniach doszło do zapalenia martwiczego jelit z perforacją jelita, z uwagi na niewykształcony Centralny Układ Nerwowy i komplikacje po porodzie Wojtuś przeszedł również krwawienia dokomorowe w główce III/IV stopień w czterostopniowej skali. Nie ominęła nas również retinopatia wcześniacza 3 stopnia na którą miał robiony dwukrotnie zabieg fotokoagulacji nieunaczynionej siatkówki obu oczu, chroniący go przed odklejeniem się siatkówki a co za tym idzie ślepotą. Mimo przeprowadzenia tego zabiegu żaden okulista przez długi czas nie był nam w stanie powiedzieć czy dziecko będzie widziało, a jeżeli tak to w jakim zakresie. Obecnie Wojtuś ma stwierdzoną nadwzroczność obu oczu +2 dioptrie oraz zez oka lewego, który zostanie zoperowany. Z uwagi na to iż płuca dziecka nie były przygotowane do oddychania oraz ciągłe infekcje organizmu Wojtuś przez 100 dni był poddany sztucznej wentylacji mechanicznej czyli był podłączony pod respirator co rozwinęło dysplazję oskrzelowo-płucną, z którą walczymy do chwili obecnej – wiąże się z tym brak odporności na infekcje, częste infekcje płuc i oskrzeli, które w każdej chwili mogą skończyć się pobytem dziecka w szpitalu i podłączeniem pod respirator, nawet zwykły katar może być dla niego bardzo niebezpieczny. Podczas pobytu Wojtusia w szpitalu okazało się że ma osteopenię wcześniaczą i co się z tym wiąże bardzo kruche kości, dopiero po kilku miesiącach podawania leków sytuacja uległa unormowaniu. Podczas długiej walki o życie Wojtuś przeszedł 4-krotnie posocznicę (sepsę), miał podawane leki ototoksyczne (m.in. antybiotyki o szerokim spectrum działania, furasemid itp.) przyczyniło się to do powstania niedosłuchu odbiorczego w obu uszach, od grudnia 2010 r. nosi aparaty słuchowe, które pomagają mu słyszeć.
Wojtuś dzięki rehabilitacji stawia samodzielne kroki, pracując z surdologopedą uczy się mówić, ale przede wszystkim jest wesołym, radosnym dzieckiem które wyrwaliśmy z objęć śmierci. Mając tak niewielkie szanse na przeżycie a jeszcze mniejsze na to by nie być "roślinką" zaskoczył wszystkich i cały czas zaskakuje.

Bardzo długo zbierałam się w sobie aby zacząć pisanie tego bloga, trudno jest od tak pisać o swoim dziecku, uzewnętrzniać się przed całym światem-dużą globalną wioską, przekonało mnie to iż wiele rodziców którzy stojąc przed faktem narodzin dziecka - skrajnego wcześniaka nie mogą liczyć na niczyją pomoc, szukają informacji w internecie, walczą z poczuciem winy, są przytłoczeni sytuacją. Razem z mężem przechodziliśmy przez to samo, szukaliśmy każdej informacji o wcześniakach z 24 tygodnia ciąży którym się udało, to dodawało nam nadziei, pozwalało przetrwać te najgorsze pierwsze tygodnie, szukaliśmy również kontaktu z rodzicami którzy przechodzili przez to samo co my. Znalazłam wtedy portal BabyBoom i forum wcześniaki, gdzie poznałam wspaniałe osoby - rodziców wcześniaczków z którymi dzieliliśmy się smutkami i radościami, wspieraliśmy się nawzajem, wymienialiśmy doświadczeniami. Zamieszczone poniżej posty od października 2009 r. do lipca 2011 r. zostały skopiowane z tego forum, postanowiłam je zamieścić tutaj w takiej treści i formie jak zamieszczałam je na forum. oddają one atmosferę tamtych trudnych dni.

środa, 25 stycznia 2012

Wojtusiowy film :-)

Kilka dni temu moja forumowa przyjaciółka Beata wysłała mi miłą niespodziankę na maila, otóż poświęciła swój czas i zrobiła z zamieszczonych zdjęć na tym blogu film o Wojtusiu. Beatko serdecznie Ci dziękuję. A filmik zamieszczam poniżej.

niedziela, 22 stycznia 2012

PODSUMOWANIE roku 2011

W końcu udało mi się napisać podsumowanie ubiegłego roku, trochę to trwało, ale ciężko jest mi znaleźć wolną chwilę by tak na spokojnie usiąść przy komputerze i pisać, zwłaszcza że moje małe skarby coraz później zasypiają ;-)

Pierwsza połowa ubiegłego roku minęła nam  pod znakiem różnego rodzaju infekcji, co my nie mieliśmy: zapalenie oskrzeli, płuc, co rusz były wizyty u lekarza i całe torby leków wykupywane w aptece, kilka dni temu przeglądałam faktury z aptek i po podliczeniu wyszło nam coś około 1000 zł. Wojtuś pomimo tego że chorował to potrafił się pięknie uśmiechać co widać na załączonych poniżej zdjęciach. 







W marcu Wojtuś został podopiecznym Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". poniżej zamieszczam link do strony Wojtusia
http://www.dzieciom.pl/13606
Dzięki temu Wojtuś ma założone subkonto w Fundacji gdzie mogą wpływać na nie pieniążki z 1 % oraz wpłaty indywidualne. wypłata tych pieniędzy z subkonta następuje dopiero po przesłaniu do fundacji szczegółowo opisanych faktur, fundacja sprawdza zasadność wydatku i dopiero po tej weryfikacji wypłaca pieniążki. Oczywiście w ten sposób możemy refundować tylko i wyłącznie koszty związane z leczeniem i rehabilitacją naszego synka, zakupem odpowiedniego sprzętu wspomagającego rozwój, leków, koszt wizyt u lekarzy oraz rehabilitacji. W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim którzy przekazali swój 1 % za rok 2010 na rzecz Wojtusia. Bardzo dziękujemy w imieniu naszego synka i prosimy o pamięć przy tegorocznym rozliczeniu podatku.

Żeby oddać 1% na rzecz Wojtusia należy wpisać w PIT numer KRS 0000037904 a w rubryce cel szczegółowy: 13606 Hałas Wojciech Adam 

Poniżej kilka fotek z kwietniowego rodzinnego spacerku:




W maju Wojtuś pojechał na Komisję do spraw Orzekania o Niepełnosprawności, na jej termin czekaliśmy ponad pół roku, w końcu po tym jak napisałam pisemko o jej przyspieszenie zostaliśmy "upchnięci" na termin majowy. Orzeczenie o Niepełnosprawności było nam potrzebne jak najszybciej, tylko mając orzeczenie NFZ dopłacał nam 3000 zł do aparatów (1500 zł na jeden aparacik). na komisję musieliśmy pojechać z Wojtusiem, moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie gdyż lekarz orzecznik nawet go nie osłuchała, tyle tylko że Wojtuś siedział sobie na naszych kolanach i marudził zmęczony ponad 1,5 godzinną podróżą. Pani doktor zadała nam kilka pytań, cały czas przeglądając dokumentację lekarską zebraną przez nas i dołączoną do wniosku, a trochę tego było. Zupełnie inaczej sobie tę komisję wyobrażałam. Orzeczenie o niepełnosprawności dostaliśmy na 5 lat czyli do 31 maja 2016 r., jako podstawę wydania tego orzeczenia mamy wpisane problemy z układem oddechowym, ze wzrokiem i ze słuchem, trochę dużo jak na takiego małego dzielnego człowieczka. 


Wojtuś na kolanach u dziadka
W maju skończył mi się urlop wypoczynkowy który wykorzystałam zaraz po urlopie macierzyńskim, który miałam na młodszego synka Wiktorka i musiałam iść na urlop wychowawczy, niestety wiązało się to z utraceniem dotychczasowych poborów. Odczuliśmy to boleśnie, bowiem znikła jedna pensja z domowego budżetu a wydatków niestety zamiast ubywać tylko przybywało.


sprawdzam sobie puls


mały kubica w swoim bolidzie

"mamo znowu trzymasz mojego brata na kolanach" 
Czerwiec powitał nas ładną pogodą a Wiktorek zrobił nam niespodziankę i oprócz tego że raczkował jak rakieta to nauczył się wstawać przy meblach i jak przystało na młodszego braciszka dzielnie zaczepiał Wojtusia do zabawy.





W lipcu Wojtuś miał robiony zabieg zamknięcia przepukliny pachwinowej, był to dla nas duży stres, dla Wojtusia również, ale dzielnie się trzymał. W tym roku czeka go jeszcze jeden zabieg na przepuklinę, wtedy miał zrobioną tylko jedną stronę - lewą, która była bardzo duża i ewidentnie przeszkadzała mu w normalnym funkcjonowaniu. 


16 września Wiktorek obchodził swój roczek i zarazem imieniny, tradycyjnie był torcik, mały zjazd rodzinny i oczywiście Wikuś losował z wyłożonych przedmiotów ten z którym ma związać swoją zawodową przyszłość. Jak widać na załączonym zdjęciu poniżej moja mała urwisowatość wyciągnęła stetoskop, potem chwycił za długopis i na końcu dobrał się do banknotu. Wniosek nasuwa się sam - rośnie mi mały lekarz :-)  Rok wcześniej ten sam test zrobiliśmy Wojtusiowi i Wojtuś złapał różaniec, długo go trzymał, nie mogliśmy mu go wyjąć z rąk, nawet do łóżeczka zanieśliśmy go z tym różańcem, dopiero gdy zasnął udało nam się mu go zabrać.   


Po zabiegu na przepuklinę Wojtuś zaczął samodzielnie chodzić, dla nas to były wspaniałe chwile widząc jak mały samodzielnie nie trzymając się mebli kroczy po pokoju. Niedługo po Wojtusiu zaczął samodzielnie chodzić Wiktorek.  




Często musimy wyjeżdżać z Wojtusiem na różnego rodzaju konsultacje, badania, na wizyty do różnych poradni. Wojtuś różnie znosi podróże, niestety zakodował sobie że jeżeli wsiada do samochodu to nie oznacza nic dobrego, na widok szpitala i lekarzy wpada w płacz, właściwie to biały fartuch wyzwala w nim histerię, lekarza nawet w cywilu wyczuwa na kilometr, ot taka dziecięca intuicja.


W sierpniu Wojtuś dostał nowe, własne aparaty słuchowe. dwa malutkie aparaciki kosztowały nas prawie 12 000 zł, z czego NFZ zrefundował tylko 3 000 zł. Nowe aparaciki wyglądają tak jak w załączonym  linku: http://www.phonak.com/pl/b2c/pl/products/hearing_instruments/naida/styles/naida_v_sp.html
Wojtusiowi trochę trudno było się do nich przyzwyczaić i czasami je zrzucał, często także Wiktor mu w tym pomagał, przez pewien czas patent z plastrem zdawał rezultat,







Rok mieliśmy zakończyć tak optymistycznym akcentem jak przeprowadzka do większego mieszkania, niestety nic z tego nie wyszło. nasze obecne mieszkanie służbowe jest małe i nie można powiedzieć że komfortowe, mieliśmy już upatrzone mieszkanko na parterze z 3 pokojami, większą kuchnią i łazienką, ale gdy dostaliśmy kolejną podwyżkę czynszu, opłat za wodę itp. za obecne to musieliśmy zrezygnować z naszych planów. Większe mieszkanie kosztowałoby nas około 300 zł więcej miesięcznie (czyli w sumie około 1200 zł), ale znając Wojskową Agencję Mieszkaniową, która lubi serwować nawet po 3-4 podwyżki czynszu w jednym roku to ta kwota z roku na rok byłaby większa. Trochę żałuję że nic z tego nie wyszło bo w obecnym mamy strasznie ciasno, a Wojtusiowi przydałby się osobny mały pokoik, zwłaszcza do tego żeby w spokoju móc z nim ćwiczyć i go rehabilitować. Często jest tak że gdy Wojtuś ucina sobie drzemkę to Wiktor, który nie śpi skutecznie mu w tym przeszkadza, tak jak i przeszkadza podczas zajęć Wojtusia z logopedą. No cóż może gdy uda mi się wrócić do pracy to przeprowadzimy się do większego lokum służbowego, chciałabym bardzo żeby tak było z uwagi na dzieciaki i ich potrzeby.  

Kilka dni temu gdy rozmawiałam przez internet z moją koleżanką o Wojtusiu i napisała mi że, właśnie przegląda naszego bloga i na zdjęciach Wojtuś wygląda na zdrowe dziecko. Uświadomiłam sobie że rzeczywiście sama wybierając zdjęcia, które chcę tu zamieścić zawsze wybieram te na których Wojtuś fajnie wyszedł, ale czym innym są zdjęcia a czym innym rzeczywistość. Wojtuś nie jest w 100% zdrowym dzieckiem i chyba już nigdy nie będzie, faktem jest że ma młody organizm, który powoli regeneruje się po tak trudnym starcie, ale czy jego płuca będą takie jak płuca zdrowego donoszonego dwulatka, każdy lekarz pulmonolog powie że nie. Do dziś nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się jak ucierpiał jego mózg w wyniku doznanych wylewów, jak bardzo zaszkodziły mu te pierwsze godziny w szpitalu w którym się urodził, gdy nie został zaintubowany i podłączony do respiratora bo zwyczajnie chyba nawet nie umieli zaintubować takiego maluszka. Na ciele Wojtusia jest dużo śladów świadczących o jego szpitalnej przeszłości, ślady po wkłuciach zarówno na nogach, rękach a nawet szyi, najbardziej widoczne są te po założonych tzw. wkłuciach centralnych, gdy cewnik wprowadzany jest do żyły centralnej i jego wylot znajduje się blisko serca. Śladem po intubacji została widoczna (na szczęście z wiekiem coraz mniej, ale jednak widoczna) rozerwana prawa dziurka w nosie, Wojtuś zrobił to sobie sam gdy się rozintubował. Najgorzej jednak wygląda jego klatka piersiowa, na skutek osteopenii wcześniaczej i związanych z tym niedoborów budulca kości, reanimacji po zatrzymaniu krążenia itp dziś widoczne są skrzywienia żeber, przesunięcie mostka. Gdy Wojtuś miał 5 miesięcy to w opisie RTG można wyczytać że zarówno żebra, obie nogi i ręce wyglądają tak jak po złamaniu kości, widoczne są odwapnienia, oraz nawet nadbudowy kostne, najgorsza sytuacja wyglądała z prawą nóżką - mamy chyba duże szczęście że Wojtuś po tym wszystkim potrafi samodzielnie chodzić, może nie chodzi idealnie, ale jednak chodzi, a dla dziecka z taką historią to jak zdobycie Mount Everestu przez  himalaistę amatora. Gdy Wojtusiowi zaczęły wychodzić pierwsze ząbki to okazało się że nie są one białe tylko strasznie żółte i zniszczone, tak jakby zaatakowane próchnicą, do dziś jego uzębienie wygląda niezaciekawie. po konsultacji wiemy iż stało się tak przez antybiotyki które otrzymywał, antybiotyki zniszczyły mu zęby zanim te zaczęły się wyrzynać, dziś zostało nam tylko dbanie o te ząbki, oby wytrzymały jak najdłużej, choć będzie to trudne bo są strasznie słabe i narażone na szybkie wypadnięcie. Mam nadzieję że  zęby stałe będą normalne, białe i ładne. Wojtuś z uwagi na zaburzenia SI wymaga dodatkowej terapii, zaburzenia integracji sensorycznej są u niego widoczne i mam nadzieję że dzięki ćwiczeniom choć trochę ulegnie sytuacja poprawie, gdyż zaburzenia w odbieraniu bodźców są niezwykle uciążliwe w normalnym funkcjonowaniu. Mam nadzieję że ten rok będzie dla nas lepszy. 

niedziela, 15 stycznia 2012

Konkurs

2 tygodnie temu zgłosiłam blog Wojtusia do konkursu na Blog Roku 2011, miałam małe opory żeby to zrobić bo jestem raczkującą blogerką i w końcu  nadszedł czas głosowania, nie liczę że znajdziemy się w  pierwszej dziesiątce, choć byłoby miło :-) 


Liczę na wasze głosy


Żeby zagłosować na Wojtusiowego Bloga trzeba wysłać sms'a o treści A00250 na nr 7122. Głosować można do 19 stycznia, z jednego numeru telefonu można oddać tylko jeden głos. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. Koszt wysłanego sms'a to tylko 1,23 zł a dochód z SMS'ów zostanie przekazany na dofinansowanie turnusów rehabilitacyjnych dla niepełnosprawnych. dziękujemy za każdy oddany głos. Mam nadzieję że dzięki temu konkursowi historia Wojtusia poruszy niejedno serduszko a także przybliży choć minimalnie problem wcześniactwa i niepełnosprawności. 

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy - XX finał

Od kilku dni piszę podsumowanie ubiegłego roku, które obiecałam zamieścić kilka dni temu, ale z uwagi na ząbkowanie i to że moje szkraby ostatnio zasypiają dopiero o północy jakoś nie mogę go skończyć. 

Dziś postanowiłam napisać post o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, skłoniła mnie do tego lektura komentarzy pod artykułami o tej akcji. Czytając te niepochlebne komentarze było mi strasznie przykro bo my bardzo wiele zawdzięczamy Wielkiej Orkiestrze, dzięki sprzętowi medycznemu który zakupiła WOŚP mój Wojtuś żyje. Na Intensywnej Terapii Wojtuś spędził ponad 4,5 miesiąca i wielokrotnie czuwając przy nim widziałam naklejone serduszka  na kardiomonitorach, respiratorach, inkubatorach, pompach infuzyjnych służących do podawania leków. Te czerwone serduszka dawały nam nadzieję.

Na tym zdjęciu, które zrobiłam właściwie przypadkiem gdy Wojtuś był pacjentem Intensywnej Terapii został uwieczniony CPAP oczywiście dar WOŚP oraz RetCam II (ta duża maszyna z monitorem) która też jest darem Orkiestry. Wspomnę jeszcze że gdy Wojtuś miał postępującą retinopatię i zrobiono mu zabieg fotokoagulacji nieunaczynionej siatkówki obu oczu to zarówno laser diodowy, oftalmoskop oraz właśnie widoczny obok RetCamII były darami Orkiestry. Dzięki temu sprzętowi mój synuś dziś widzi.


 W Polsce rocznie rodzi się przedwcześnie około 32000 dzieci, wiele z nich przychodząc na ten świat waży mniej niż torebka cukru i od pierwszych chwil swojego życia wymagają szczególnej troskliwej opieki ze strony lekarzy jak i użycia odpowiedniego sprzętu medycznego. Dzięki WOŚP wiele malutkich wcześniaków dostało szansę na normalne  życie i jako mama dwóch wcześniaków jestem bardzo wdzięczna tym którzy kiedykolwiek dali choćby jedną złotówkę na WOŚP. Dziękujemy. 



czwartek, 5 stycznia 2012

PODSUMOWANIE 2010 r.

Z uwagi na to że zaczął się już Nowy Rok postanowiłam zrobić małe podsumowanie i krótko streścić nasze 2 lata życia z Wojtusiem ilustrując wszystko zdjęciami. Zacznijmy więc od początku

2010 r. 

Rok ten zaczął się dla nas trochę smutnie bo Wojtuś ciągle był w szpitalu i leżał na intensywnej terapii, dodatkowo już na samym początku złapał poważną infekcję i jeszcze okazało się że retinopatia postępuje nadal mimo wykonanej już raz fotokoagulacji nieunaczynionej siatkówki. Po wykonaniu kolejnej operacji spotkała nas niespodzianka bowiem Wojtuś został odłączony od respiratora, w końcu po 100 dniach mój synek pozbył się tzw. "rury".  Mimo że pozostała tlenozależność to świadomość tego że w końcu mały zrobił milowy krok w drodze do domu była dla nas cudownym uczuciem. 

Początkowo Wojtuś leżał pod tzw. budką tlenową, potem miał już tylko maseczkę blisko buźki przez którą płynął tlen.


15 stycznia zostaliśmy przeniesieni na oddział z którego mieliśmy już wyjść prosto do domu, jednak tak się nie stało i Wojtuś 6 lutego po zatrzymaniu krążenia i reanimacji znów trafił na Intensywną Terapię. Dla nas był to ogromny szok i stres, jeszcze dziś trudno jest mi nawet o tym pisać. Za kilka dni mieliśmy wyjść z Wojtusiem do domu, czekało już na niego złożone łóżeczko, pościel, wszystko było zapięte na ostatni guzik a tym czasem los z nas okrutnie zadrwił i znów widzieliśmy naszego synka w inkubatorze z podpiętą aparaturą, nafaszerowanego lekami, wytłumiaczami i bardzo bezbronnego. Po dwóch latach oswajania się z tematem wcześniactwa i rozmów z innymi mamami wcześniaków wiem że czasami gdy wszystkim wydaje się że dziecko jest na prostej drodze do wyjścia do domu a tu nagle dochodzi do komplikacji, dobrze że u nas skończyło się tak a nie inaczej. Po prawie trzech tygodniach spędzonych na OIOMie Wojtuś został przeniesiony na Odział Onkologii i Hematologii Dziecięcej, znaleźliśmy się tam dzięki uprzejmości pani Ordynator gdyż oddział na którym leżał Wojtuś gdy doszło do zatrzymania krążenia nie chciał nas przyjąć ponownie. Na onkologii dostaliśmy izolatkę i Wojtuś stopniowo dochodził do siebie.Miłe panie pielęgniarki lubiły przychodzić do naszego przystojniaka :-).

Marzec był dla nas miesiącem szczególnie obfitującym w niezwykłe wiadomości, gdyż wtedy własnie dowiedzieliśmy się że Wojtuś będzie miał młodsze rodzeństwo (jak się w przyszłości okazało młodszego braciszka), wtedy zarówno do mnie jak i męża dotarło jak ciężkie chwile nas czekają - opieka nad Wojtusiem, kolejna ciąża, ogromny strach przed urodzeniem kolejnego wcześniaka. Po małych perypetiach ostatniego dnia marca przyjechaliśmy z Wojtusiem do domu. Oczywiście przedtem solidnie się do tego przygotowaliśmy bowiem Wojtuś był troszeczkę tlenozależny, dlatego w domu mieliśmy odpowiedni sprzęt do tlenoterapii (koncentrator tlenu, 10 litrową butlę z tlenem (wypożyczoną) oraz własną butlę 2 litrową  (gdy nie była nam już potrzebna oddaliśmy ją do Hospicjum dla dzieci w Łodzi), ssak medyczny (do odsysania wydzieliny z dróg oddechowych), pulsoksymetr (do mierzenia saturacji), monitor oddechów, na wszelki wypadek zakupiliśmy także ambu do resuscytacji, które na szczęście nigdy nie było nam potrzebne. Na zakupiony sprzęt oraz wagę niemowlęcą wydaliśmy ponad 5000 zł, najdroższą rzeczą okazał się pulsoksymetr (ok. 2700 zł), ale bez tego urządzenia nie wyobrażałam sobie tych pierwszych miesięcy w domu. Po kilku dniach w domu okazało się że Wojtuś ładnie trzyma saturację bez wspomagania powietrza tlenem czyli przestał być tlenozależny. odstawiliśmy tlen zupełnie, ale cały czas monitorowaliśmy jego saturację. Gdy wyszliśmy do domu otrzymaliśmy cały plik wypisów ze szpitala, kilkanaście kartek na których mieściła się półroczna historia mojego synka, byłam w szoku gdy zaczęłam je czytać, zszokowała mnie ilość leków które miał podawane, w tym między innymi morfinę. Poniżej kilka fotek z pierwszych miesięcy w domu:





a to jest moje ulubione zdjęcie z Wojtusiem



Odkąd wyszliśmy ze szpitala Wojtuś zaczął uczęszczać na rehabilitację, która miała wspomóc jego rozwój fizyczny. Korzystaliśmy z dwóch metod: Vojta i Bobath. Na ćwiczenia musieliśmy jeździć do Łodzi, 1 godzina rehabilitacji to koszt 90 zł, codziennie również ćwiczyliśmy w domu, ale opłaciło się bo dość szybko widzieliśmy efekty, pierwsze przewroty z plecków na brzuszek i odwrotnie, pełzanie, raczkowanie. Cieszyliśmy się z każdej nowej umiejętności Wojtusia.

21 sierpnia Wojtuś został ochrzczony w naszym parafialnym kościele. Był to jego trzeci chrzest, po raz pierwszy został ochrzczony z wody tuż po swoich narodzinach i podczas tego chrztu pielęgniarka zauważyła że mały próbuje oddychać, dzięki czemu podjęto próbę ratowania jego życia, po raz drugi został ochrzczony na oddziale Intensywnej Terapii. W końcu po kilku miesiącach Wojtuś przystąpił do sakramentu chrztu udzielonego przez księdza. Bardzo żałowałam że nie mogłam być razem z Wojtusiem w dniu tak ważnym dla niego, ale 3 dni wcześniej trafiłam do szpitala, gdyż moja druga ciążą była zagrożona porodem przedwczesnym. Była to dla mnie trudna i smutna sobota, tęskniłam za nim bardzo.



Mój pobyt w szpitalu trwał ponad miesiąc, w tym czasie Wojtuś został posiadaczem okularów.

16 września Wojtuś wzbogacił się o młodszego brata Wiktorka, a ja kilka dni po porodzie wróciłam do domu i mogłam w końcu przytulić mojego kochanego robaczka, który niestety od tygodnia miał infekcję i masakrycznie duży katar. Wchodząc wtedy do domu zastanawiałam się czy mnie pozna po 5 tygodniach nieobecności, jednak poznał i był tak szczęśliwy że mnie widzi że nawet pozwolił mi bez żadnego problemu zrobić odsysanie ssakiem medycznym jego noska.


Dzieci i ryby głosu nie mają :-)
A teraz przedstawiam powód mojej długiej nieobecności w domu - moją najmłodszą pociechę Wiktorka



Wojtuś dzięki rehabilitacji cały czas robił postępy, na zdjęciu poniżej uchwyciłam pierwsze raczkowanie.


Z uwagi na to że Wojtuś praktycznie od września non stop nam chorował - raz zapalenie oskrzeli, potem zapalenie płuc, musieliśmy izolować jednego braciszka od drugiego, co było dla nas bardzo uciążliwe organizacyjnie a poza tym efekt był taki że jak chorował Wojtek to po tygodniu Wiktor również jednak łapał infekcję i tak w kółko. Poniżej kilka zdjęć ze spotkań integracyjnych braci:




W listopadzie Wojtuś trafił na 3 dni do szpitala celem wykonania badania ABR czyli wykrycia potencjalnej wady słuchu. Tak skrajne wczesniaki z uwagi na podawane inwazyjne leki ototosyczne, wylewy dokomorowe oraz długą tlenoterapię są szczególnie zagrożone niedosłuchem. Wcześniej niepokoiło nas to, że nie reaguje odpowiednio na dźwięki otoczenia, początkowo tłumaczyliśmy sobie to tym że jest przyzwyczajony do takich dźwięków, jednak po tym jak nie wychodziły mu badania przesiewowe słuchu dostaliśmy skierowanie na ABR. Wyniki tego badania nas zaskoczyły totalnie, nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Nasz synek miał duży niedosłuch rzędu 80 decybeli w obu uszach, próg słuchu wynosił 90 decybeli, czyli praktycznie słyszał tylko bardzo głośne dźwięki, ludzka mowa była poza zasięgiem jego słuchu.  Wojtuś w grudniu został zaparatowany, aparaty słuchowe zostały nam wypożyczone na 3 miesiące, potem wprawdzie nam przedłużono umowę, ale musieliśmy myśleć o zakupie własnych aparatów słuchowych. W życiu Wojtusia pojawiła się kolejna ważna osoba czyli pani Ania - nasza logopeda.

Po listopadzie, który przyniósł nam tak nieciekawe wieści nastał grudzień a Wojtuś zaskoczył nas pozytywnie  i najpierw samodzielnie zaczął siadać a pod koniec miesiąca stanął na nóżkach. od tego momentu wiedzieliśmy że Wojtuś będzie chodził.



A na koniec uśmiechnięta fota małego bohatera
Jutro zamieszczę posta z podsumowaniem 2011 r.

Ze śmiechem należy obchodzić się ostrożnie: jest zaraźliwy