Długo nie pisałam......... wiem........ postaram się trochę zdyscyplinować :-)
W styczniu byliśmy na kolejnym szczepieniu, nadrabiamy je i szczerze mówiąc to wydaje mi się że galopujemy z tym w zawrotnym tempie. Co szczepienie trafiamy na innych lekarzy i każdy z nich ma odmienną koncepcję. Zaczynam się zastanawiać czy Wojtek nie jest królikiem doświadczalnym, a jestem bardzo przeczulona na tym punkcie. Kolejne szczepienie wyznaczyli nam na połowę marca i mam duże opory żeby wtedy go szczepić bo........4 kwietnia idziemy z Wojtusiem do szpitala a 5 kwietnia Wojtuś będzie kolejny raz operowany na przepuklinę pachwinową, tym razem to będzie ostatnia operacja po której mam nadzieję że zapomnimy o czymś takim jak przepuklina. Termin operacji jest dość niefortunny, bo to akurat Wielki Tydzień i dodatkowo tego dnia obchodzimy z mężem 4 rocznicę naszego ślubu. Boję się że po szczepieniu z uwagi na osłabioną odporność złapiemy infekcję i operacja przesunie się o kolejne kilka miesięcy (na termin niestety czeka się długo) więc chyba tym razem z pełną świadomością odpuścimy sobie to szczepienie.
2 tygodnie temu doszły do nas zamówione rurki do nauki gryzienia i odwrażliwiania jamy ustnej, jest to fantastyczna pomoc logopedyczna. Wojtuś ma problemy z gryzieniem, ma bardzo wrażliwą buzię, nie tolerował jedzenia łyżeczką, sam proces karmienia Wojtka łyżeczką opiszę w skrócie - meksyk i sajgon w jednym, próbowaliśmy różnych sposobów, nawet tych drastycznych (zmuszanie na siłę) i nic nie pomagało, na widok łyżeczki zamykał buzię i uciekał od nas, machał rękoma tak żeby trafić w łyżeczkę (wysoka skuteczność). Od dwóch dni coś jakby się zmieniło: Wojtek spokojnie otwiera buzię i pozwala włożyć łyżeczkę z jedzonkiem. Nie wiem czy to przypadek czy może wpływ odwrażliwiających rurek, ale najważniejsze że jest lepiej. Rurkami zainteresowała się tez moja najmłodsza pociecha i lubi sobie nimi masować dziąsełka (akurat wychodzą mu ząbki). Poniżej zamieszcza fotki z sesji instruktażowej z rurkami i Wikusiem w roki głównej.
Najpierw masujemy buzię z jednej strony
Potem masujemy buzię z drugiej strony
A na końcu merdamy rurką w górę i w dół
A jak skończymy masować buzię to słodko uśmiechamy się do mamy
Jak już pisałam wcześniej Wojtuś ma zajęcia z logopedą a właściwie z surdologopedą (Surdologopedia to dział logopedii zajmującej się leczeniem i rehabilitacją mowy u osób głuchych lub niedosłyszących) i w naszym domu często gości bardzo miła Pani Ania, która uczy Wojtusia mówić. Wojtuś lubi się uczyć, ale za każdym razem stara się udowodnić wszystkim, jak również Pani Ani że do niczego nie można go zmusić i że to On "dyktuje warunki".Tak, tak mojego synka trudno namówić do współpracy, ale z uwagi na to że jest zazdrosny o młodszego brata i musi robić to co Wiki więc często udaje się nam go przechytrzyć. Braterska zazdrość jest podstawą sukcesu :-). Wiktorek chcąc, nie chcąc też uczestniczy w terapii. Na ostatnich zajęciach Wojtuś zrobił Pani Ani niespodziankę, podszedł do niej, objął ją i przytulił, natomiast Wiki zrobił również zaskakującą rzecz, która mnie bardziej niepokoi niż cieszy. Pani Ania przywiozła kilka drewnianych instrumentów. Wiktorek korzystając z tego że Wojtuś ciężko pracował "zaopiekował się" i schował jeden z instrumentów pod dużym pluszakiem, lwem. Gdy Pani Ania od nas już pojechała Wiki jak tylko zobaczył że zamykają się za nią drzwi, podszedł do lwa, wyciągnął instrument i zadowolony zaczął się nim bawić a mi dosłownie ręce opadły. .
A wyglądało to właśnie tak :-) |