Gdy przyjeżdżam do domu mój synek często do mnie dzwoni, właściwie dzwoni do mnie wieczorem i rano, nasze rozmowy przebiegają mniej więcej tak:
- mamusiu.
- tak syneczku.
- mamusiu kup prezenty
- synku a co chciałbyś dostać...bajeczkę, książeczkę, samochodzik....
- hmmm mamusiu kup dużo prezentów
i w tym momencie dociera do mnie ze mój synek lubi wszystko w ilościach hurtowych :-)
Gdy Wiki został przeniesiony na oddział VII kupiłam mu maskotkę-przytulankę z jednym z ulubionych jego zwierzątek czyli króliczka. Króliczek również zachorował, bolała go złamana łapka, którą unieruchomiliśmy opatrunkiem i plastrem. Króliczek miał towarzyszyć Wikusiowi przez cały pobyt w szpitalu. Tak małemu dziecku ciężko jest wytłumaczyć dlaczego musi leżeć, dlaczego dostaje kroplówkę, dlaczego wokół niego kręci się tyle osób w białych kitlach więc królik musiał zachorować żeby małemu było raźniej. Wczoraj Wikuś siedząc obok mnie powiedział:
- Mamusiu króliczek jest już zdrowy
- zdrowy??
- tak mamusiu, króliczka już nie boli łapka
Wikuś zaczął ściągać opatrunek z łapki maskotki.
- mamusiu
- tak synku
- mamusiu króliczek jest już zdrowy, może pojechać do domku
- Wikusiu a nie chcesz żeby królik został z tobą
- mamusiu weź królika do domku i daj Wojtusiowi
Słysząc to miałam gulę w gardle. Króliczek nie pojechał jednak ze mną do domku, został przy malutkim w jego szpitalnym łóżeczku.
Wikuś ma na rękach siniaki, pozostałości po nieudanych wkłuciach przy zakładaniu welflonu. Wczoraj Wikuś leżał w łóżeczku i nagle do mnie zagadał:
- mamusiu chce ci coś pokazać
- co synku
- mam siniacka
w tym momencie podwinął rękawek i wyciągnął rękę, na zgięciu fioletowy duży siniak.
- mamusiu weź komórkę
- komórkę??
- zrób zdjęcie siniackowi
- dlaczego mam zrobić zdjęcie siniaczkowi
- bo zniknie
i tak siniaczek ma swoją fotkę, a jakże, przecież zniknie za parę dni.
Wiktorek ma swoje szczególne zainteresowania i to bynajmniej daleko wybiegające poza sferę zainteresowań jego równolatków. Mały uwielbia kosmos, planety, gwiazdy, galaktyki, często powtarza że....poleci w kosmos, uwielbia przeglądać albumy związane z tą tematyką, raz zadziwił mnie tym że pokazał na zdjęciu satelitarnym naszego kontynentu gdzie mieszkamy. Często oglądaliśmy wspólnie "Zagadki wszechświata z Morganem Freemanem", bardziej go to wciągało niż bajki na Mini Mini. Ostatnio przeglądaliśmy wspólnie album o kosmosie i mój mały mądrala zadał mi pytanie wskazując jednocześnie palcem na zdjęcie Ziemi
- Mamusiu co to jest??
- To jest Ziemia synku
-Nieee ....mamusiu to jest PLANETA Ziemia.
Mały był zadowolony z siebie a mama poczuła się jak w szkole bo synek miał rację.
Na koniec wypadałoby napisać co u nas. Mały cały czas dostaje chemię, po dotoczeniu krwi morfologię ma jeszcze dobrą, ale to kwestia czasu gdy niestety te parametry polecą w dół. Od wczoraj mały może chodzić, jednak musi uważać na "ogonek" czyli podłączone kabelki do kroplówek, dostaliśmy zielone światło na jedzenie, choć u małego z apetytem kiepsko, niby coś by zjadł, sam nie wie co, szybko się zniechęca, z piciem jest masakra, nie chce nic wypić i trudno jest cokolwiek płynnego w niego wmusić. Dziś zostaliśmy przeniesieni z naszej VIP-owskiej jednoosobowej sali do sali gdzie leżą inne dzieci, powód - Wiktorek przestał być pacjentem w najgorszym stanie na oddziale. W przyszłym tygodniu małego czekają kolejne badania, które (mam taką nadzieję) pokażą dalsze cofanie się zmian nowotworowych. Samopoczucie małego jest dobre, mimo chemii nie skarży się na bóle, nie wymiotuje, tylko jego włosy są jakby trochę rzadsze. Gdy przyjdzie czas że je straci całkowicie, wtedy mój mąż solidaryzując się z małym ogoli głowę na łyso.Ja codziennie kursuję między domem a szpitalem, mam dość busów, środków komunikacji miejskiej, zakorkowanej Łodzi, ale dla małego mogłabym nawet codziennie wspinać się na Giewont.Wojtuś również daje radę, tylko czasami w nocy przebudzi się z płaczem, wiem ze tęskni za tatą i bratem i podświadomie czuje że coś jest nie tak. Kochani trzymajcie za nas kciuki, a zwłaszcza za kolejne badanie tomografem, oby było lepsze od poprzedniego, może uda się ubić tego złośliwego "skorupiaka" w całości.