Przez długi okres czasu nie pisałam na blogu, nawet dostawałam maile z pytaniami co u nas słychać i czy nie dzieje się coś złego, za wszystkie te serdeczne maile bardzo dziękuję. Te ostatnie miesiące były dla nas bardzo ciężkie, nałożyło się wiele spraw, problemów i nawet rzeczy zupełnie błahych, które jak to się mówi poetycko "przelały czarę goryczy". Miałam się rozpisać i napisać bardzo długiego posta, ale chyba najlepszym rozwiązaniem będzie napisać w skrócie co i jak oraz wrzucić kilkanaście zdjęć. Zacznę może od najważniejszych wieści - Wojtusiowy wodniaczek wchłonął się samoistnie, dzięki czemu małego ominie zabieg,. W ostatnim czasie wspólnie z mężem podjęliśmy radykalną decyzję i wyprowadziliśmy się z miejsca dotychczasowego zamieszkania, powodów było kilka przede wszystkim wysokie rachunki za wodę, ogrzewanie itp. co zawdzięczaliśmy Wojskowej Agencji Mieszkaniowej w Bydgoszczy, ciągłe awarie sieci wodociągowej i energetycznej, jeżeli chodzi o wodę to z kranów leciał syf, niezdatny do picia, po tym jak Wiktor dostawał wysypki po każdej kąpieli w tej wodzie miałam tego wszystkiego dość. Obecnie mieszkamy w większej miejscowości, mamy większe mieszkanie, koszty jego utrzymania są mniejsze, woda jest czysta i najważniejsza sprawa - lepszy dostęp do terapii dla Wojtusia. Reasumując same plusy żadnych minusów.
Zdjęcia wrzuciłam chronologicznie, tak jakoś wyszło że pierwsze fotki są ze spacerku
Moja najmłodsza latorośl bardzo lubi jak robię nam zdjęcia komórką, muszę najpierw zrobić zdjęcie, potem mu pokazać jak wyszło i tak w kółko, aż do znudzenia (oczywiście małemu nigdy się to nie nudzi) Poniżej jedno z takich wspólnych zdjęć, z uwagi na to, ze jestem mało fotogeniczna to jestem na nim w wersji bardzo minimalistycznej :-)
Wojtuś czasami lubi zasypiać w zupełnie dziwnych pozycjach jak i miejscach. Tutaj zwisa sobie wesoło z brzegu łóżka. Najgorsze jest to że gdy chcę go przenieść lub poprawić to się budzi.
To zdjęcie to dzieło Wojtusia, w sumie mogę napisać że jest to pierwsze zdjęcie wykonane przez Wojtusia i powiedziałabym że bardzo artystyczne, bo wygląda jak obraz jakiegoś współczesnego malarza.
Wszelkie piłki, piłeczki, baloniki to ulubione zabawki naszego małego bohatera.
Czasami dobrze jest usiąść sobie w kącie i samemu co nie co popracować.
Ta urocza niebiesko-żółta gwiazdeczka to rodzaj worka sako, mój mały dzieć bardzo polubił ćwiczenia i zabawy na tej pomocy rehabilitacyjnej.
Mina małego mówi sama za siebie "mamo nie męcz mnie już"
Podczas EURO 2012 Wojtuś kibicował naszej narodowej drużynie, szkoda tylko, że tak szybko odpadliśmy z rozgrywek, no cóż teraz czekamy na mistrzostwa świata.
Zabawy z tunelem zawsze przynoszą ogromną radość małemu, co widać na fotkach poniżej.
Od połowy czerwca prawie przez 2 miesiące Wojtuś walczył z wyżynającymi się zębami, ostatnie piąteczki wychodziły bardzo opornie, właściwie ten czas mieliśmy wyjęty z życiorysu. Wojtek okropnie schudł (nie chciał nic jeść), dziąsła opuchnięte, ból okropny, środki znieczulające działały zbyt krótko, a zęby jak na złość wychodziły w odstępie 2-tygodniowym. Czasami gdy zęby odpuszczały udało mi się zrobić kilka fotek Wojtusia uśmiechniętego i pochłoniętego zabawą a nie wiszącego non stop na mamie, tacie lub babci lub też zagłuszającego ból zęba walenie głową we wszystko naokoło.
Gdy Wojtuś spał to Wiki mógł spokojnie sobie porysować, poniżej pierwsze dzieło naszego małego mistrza. Spostrzegawczy czytelnicy pewnie zauważą że Wiki trzyma kredkę w lewej łapce. No cóż chyba będziemy musieli się pogodzić z leworęcznością małego :-)
A to fotki z kolejnego lipcowego dnia - przerwa w ząbkowaniu czyli wesoły Wojtek w akcji.
Mój mąż swego czasu powiedział iż na ten bordowy beret bardziej zasłużył Wojtuś niż on sam, nie mnie to oceniać ale małemu w berecie jest bardzo do twarzy i zawsze gdy jego tata przychodzi z pracy to beret musi mały przymierzyć.
Zdjęcie to zrobiłam (o ile dobrze pamiętam)pierwszego dnia w nowym mieszkaniu, moje robaczki dopiero przyzwyczajały się do nowego miejsca, a my biegaliśmy i rozpakowywaliśmy pudła z rzeczami.
Po zaklimatyzowaniu się w nowym miejscu dzieciaczki dosłownie "dostały wiatru w żagle", Wojtuś uzbrojony w zęby piątki (które w końcu wylazły całkowicie) dochodził do siebie, a my mogliśmy w końcu ciut odpocząć.
A tutaj Wiktor pod drzwiami WC- podgląda tatę.
Wojtek zajada chrupka, na zdjęciu jest dobrze widoczny naczyniak w jego uszku, jak widać naczyniak nie chce się wchłonąć i nadal jest do tzw. obserwacji. Jeżeli w ciągu najbliższych lat nie zniknie to zostanie usunięty laserem. Naczyniak bardzo utrudnia małemu funkcjonowanie z uwagi na aparat słuchowy. Wojtek non stop zrzuca aparat z tego ucha, czasami nawet tuż po założeniu.
Wiktor daje mi buzi (oczywiście zdjęcie jest fajne bo jestem na nim prawie niewidoczna :-)
A to jest zdjęcie przedstawiające wynalazek mojego najmłodszego synka, otóż Wiktor zakłada sobie na stopy klocki gofry i w nich chodzi tak jakby chodził w szpilkach. Wygląda to zabawnie a ja go ścigam ile wlezie bo nie jest to bezpieczna zabawa i taka mało chłopięca. Ale przyznajcie sami że mały jest pomysłowy.
Na zdjęciu poniżej Wiki zrobił przegląd zimowej garderoby, nie byłby sobą gdyby nie przymierzył czapki.
Nie tak dawno w naszym nowym mieście odbył się festyn "Łęczyca w barwach jesieni", korzystając z okazji kupiłam chłopcom balonik w kształcie helikoptera (mąż się również ucieszył - śmigłowce to jego zboczenie zawodowe :-). Po przyjściu do domu okazało się że jeden balonik na dwóch małych urwisów to zdecydowanie za mało, z ledwością opanowaliśmy z mężem bijatykę jaka wywiązała się między maluchami i musiałam czym prędzej pobiec po drugi balonik. I tak w naszym domku zawitał dmuchany delfinek. Baloniki wytrzymały tylko parę dni i zmaltretowane do granic możliwości i sflaczałe trafiły do kosza.
Tak sobie myślę że za rok lub dwa to już w ogóle będę miała utrudniony dostęp do internetu, a dlaczego? ......otóż rośnie mi konkurencja ;-)
Zarówno wrzesień jak i październik to dla naszej rodziny czas świętowania urodzin, zaczęło się od Wojtusiowego taty, potem była Wojtusiowa babcia, kilka dni po babci Wiki, następnego dnia pradziadek Wikiego a 1 października były urodziny Wojtusia, przed nami jeszcze urodziny Wojtusiowej chrzestnej . Z uwagi na to, że chłopcy mają urodziny w odstępie 2 tygodni to mieli wspólny tort.
Najpierw świeczkę zdmuchnął Wiktor (zanim ją zdmuchnął to jeszcze szybciej ją wyjął)
a potem swoje pięć minut miał Wojtuś.
Jest już dość późno więc jutro postaram się rozpisać bardziej.
Na koniec mam ogromną prośbę do czytelników naszego bloga, bardzo prosimy oddanie głosu na nasz Blog w konkursie blogów "na jednym wózku". Konkurs jest w ramach ogólnopolskiej kampanii społecznej na rzecz rodzin dzieci niepełnosprawnych "na jednym wózku", której celem jest zwrócenie uwagi na potrzeby oraz problemy rodziców, rodzeństwa i bliskich dzieci z niepełnosprawnością.Żeby zagłosować wystarczy otworzyć link i kliknąć. Głosy można oddawać codziennie aż do 15 grudnia. Bardzo dziękujemy za każdy oddany głos.
https://www.promykslonca.pl/at521/index.php?a=in&u=mamaWojtusia
Na koniec mam ogromną prośbę do czytelników naszego bloga, bardzo prosimy oddanie głosu na nasz Blog w konkursie blogów "na jednym wózku". Konkurs jest w ramach ogólnopolskiej kampanii społecznej na rzecz rodzin dzieci niepełnosprawnych "na jednym wózku", której celem jest zwrócenie uwagi na potrzeby oraz problemy rodziców, rodzeństwa i bliskich dzieci z niepełnosprawnością.Żeby zagłosować wystarczy otworzyć link i kliknąć. Głosy można oddawać codziennie aż do 15 grudnia. Bardzo dziękujemy za każdy oddany głos.
https://www.promykslonca.pl/at521/index.php?a=in&u=mamaWojtusia
klik :-) Witaj skrót rzeczywiście szybki :-) dobrej nocy
OdpowiedzUsuńAniu dziękujemy za klik i rewanżujemy się tym samym :-)
Usuń