Wiktorek po wczorajszej chemii obudził się o 2 w nocy, zaczęła spadać mu saturacja, był marudny i pojawiła się gorączka, z którą walczył długo, mąż nie mógł go uspokoić, taki stan trwał do popołudnia, zero snu i marudzenie, powtarzał że "coś się dzieje w brzuszku". Gorączkę zbijaliśmy zimnymi okładami. Sytuacja unormowała się gdy mały zrobił dwie kupy, gorączka spadła, mały się w końcu zdrzemnął. Kolejny dzień za nami. Dzisiejsze badanie krwi wykazało spadek hematokrytu (pewnie zaczyna się anemia), badanie moczu wskazuje ze chemia zaczyna działać i chłoniak nie jest na nią oporny. A ja coraz bardziej boję się badania tomografem w przyszłym tygodniu. Na koniec kilka zdjęć zarówno Wojtka jak i Wiktorka.
A tak wygląda Wojtuś:
nawet z niedosłuchem można słuchać muzyki w taki oto niekonwencjonalny sposób
Słodziaki kochane:*
OdpowiedzUsuńNiech jutrzejszy przyniesie dobre wieści.
Spokojnej nocy dla Was wszystkich.
Bardzo mi przykro, że w ten sposób wracacie na bloga.
OdpowiedzUsuńWiktor, Wiktor, Wiktor... kiedy mojego Wiktora chrzcił w szpitalu ksiądz, powiedział, że każdy Wiktor to zwycięzca.
Wierzę w to mocno, trzymam kciuki i kieruję w Waszą stronę moje myśli!
Trzymajcie się ciepło!